czwartek, 5 listopada 2015

ROZDZIAŁ 7.1.

>> enjoy. <<

Koniec przerwy. Powrót!

____________________________________________________


      Nie mogłem się uspokoić ani zasnąć. Myśli opanowały mój umysł, zdominowały to,co teraz powinno być odłączone od rzeczywistości. Co chwilę przewracałem się z boku na bok, nie mogąc znaleźć sposobu na spokojne oddanie się nocnej podróży.

   Ta postać, rzekoma choroba Way'a, a do tego wszystkiego dziwne zachowanie Yellow. Chciałbym rozwikłać każdą zagadkę, jednak czy warto? Czy posiadanie wiedzy na każdy temat jest dobre? Czy bycie władcą umysłów ludzkich istot jest czymś w rodzaju potęgi czy przekleństwa? Żaden człowiek nie mógłby pojąć tak wielkiej wiedzy, gdyż przeciętny Kowalski,a nawet wybitny naukowiec używają zaledwie nastu procent mózgu. Co by było,gdyby jedna osoba na całym świecie wiedziała wszystko? Czy ze strachu zwykłymi mieszkańcami Ziemi i utratą tej mocy, zabiłaby się? Czy może starałby się kontrolować każdego z osobna, zostać bóstwem? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy.

   Usiadłem na łóżku i bezcelowo wpatrywałem się w podłogę, mając nadzieję,że to uspokoi mój niesforny umysł.

-Ogarnij się, Frank!- warknąłem pod nosem.

- Co się dzieje, kolego?- usłyszałem głos za oknem.

-Słucham?

     Cisza.

- Kim jesteś?- niedbale wstałem z posłania i ostrożnie podszedłem do firan, które zasłaniały szklaną granicę między światem pełnym niebezpieczeństwa a pewnego rodzaju oazą- Hej, jesteś tam?

      Ponownie cisza. Czyżbym zaczął wariować? Przecież ktoś tam musiał być, sam sobie nie zadałem pytania, stojąc za oknem. Przetarłem oczy i ruszyłem w stronę drzwi. Gorące kakao powinno mi pomóc.

     Rozejrzałem się po salonie i spostrzegłem śpiącego Gerarda, który siedział na krześle przy pianinie z głową oraz rękoma ułożonymi na klawiszach. Uśmiechnąłem się pod nosem i zwróciłem się ku kuchni,aby sporządzić wymarzony trunek.

- Dlaczego nie śpisz, Franklinie?

- Jakoś tak.- odpowiedziałem obojętnie. Zagrzałem mleko w małym garnku, a następnie sięgnąłem po największy kubek,jaki zauważyłem w szafce i wsypałem do niego pięć łyżek czekoladowego proszku. O tak, kakao. Całość zalałem białą cieczą, po czym momentalnie zapach najwspanialszego napoju pod słońcem uniósł się po pomieszczeniu. Złapałem kubek za ucho i spokojnie podszedłem do artysty.

- Dlaczego zasnąłeś przy pianinie?

- Nie zasnąłem. Rozmyślałem.- wyjaśnił czarnowłosy, wyciągając się.

- Niech będzie. Idź spać, jutro pracujesz.

- Nie,nie. Mam wolne. Po południu  spotkam się z Milesem i będę do twojej dyspozycji.- gdy tylko usłyszałem te przeklęte imię, całe moje ciało zadrżało.

- Dlaczego tak do niego lgniesz?- zapytałem dość niegrzecznie.

- Słucham?

- Gee, nie podoba mi się ten koleś.- oznajmiłem- Jestem pewien,że coś kombinuje.

- Franklinie, co ty wygadujesz? Znam go całe wieki i wiem,że nic złego by nie zrobił.- mówiąc to, potargał moje włosy i wstał zza pianina- Pij te kakao i nie szukaj sensacji tam,gdzie ich nie ma.


X    X    X


      Rano leżałem na podłodze obok pianina,a na moim ciele ulokował się Horacy. Nie spałem całą noc. Myśli kłębiły się w mojej głowie, nie dając chwili wytchnienia. Byłem zmęczony i jednocześnie podekscytowany. Spojrzałem na biały sufit, pozwalając sobie na moment wyciszenia. Tego potrzebowałem- wyłączenia.

- Frankie, co się z tobą dzieje?

- Nic,leżę sobie.- odpowiedziałem spokojnie.

- Moja intuicja podpowiada, że stało się coś dziwnego i chowasz to w sobie. To bardzo złe rozwiązanie.

- Gee, to tylko twoja paranoja.- w tym momencie oczy zwróciłem w stronę przyjaciela. Jego twarz zdradzała nieufność oraz ciekawość. Chciałem powiedzieć mu,co mi się ostatnio przytrafiło, jednak uznałby mnie za szaleńca i idiotę.

- Mam nadzieję... -poddał się- Kiedy dokończysz swoją piosenkę? Bardzo chciałbym ją usłyszeć w całości.- Gerard to mistrz w zmienianiu tematu. I całe szczęście, ponieważ potrafił wyczuć, kiedy nie chciałem kontynuować niezręcznej dla mnie konwersacji.

- Nie wiem, nie ma weny. Poza tym, obawiam się,że ojciec ponownie coś wymyśli.

- O to nie musisz się martwić, mój drogi.

      Wspominałem, że Gerard to również mistrz w zakończaniu rozmów? Zawsze, gdy wątek dobiegał końca, ten niczego nie komentował, jedynie podsumowywał i znikał za drzwiami wejściowymi mieszkania. Tak też było tym razem. Kolejny dzień musiałem spędzić z Horacym. Od niechcenia wstałem z podłogi i powędrowałem do kuchni,aby sporządzić śniadanie. Nie potrafiłem gotować, moje umiejętności kulinarne kończyły się na zagotowaniu mleka i wody. Jednak tego dnia postanowiłem być bardziej kreatywny i zrobiłem kanapkę à la walnę-wszystko-co-jest-w-lodówce. Mogłem się nazwać MasterChefem Juniorem. Jedząc dzieło swojego życia, krążyłem po pokoju i nuciłem piosenkę Down Blink 182. Zdałem sobie sprawę,że Way traktuje mnie jak więźnia. Może nie tak rygorystycznie,ale jednak. Miałem wiele pytań i żadnych potwierdzeń. Co za gówno. 

      Po skonsumowaniu wspaniałej kanapki sięgnąłem po swoją gitarę. Bez namysłu zabrzdąkałem pierwszy akordy Don't forget me Red Hot Chili Peppers. Odpłynąłem. Nie wiedziałem,jak długo ją grałem i nawet nie zauważyłem,że do domu wrócił gospodarz. W kościach czułem, że wydarzyło się coś złego. Położyłem instrument na łóżku i wyszedłem z sypialni do salonu.

- Cholera, Franklinie, musimy stąd wyjechać na jakiś czas...

- Że co?!

- Tylko na trochę.- wyjaśnił. Wiedziałem,że nie powie nic więcej, a dociekanie zostanie zignorowane.  Wszystkie swoje ruchomości wrzuciłem do torby, która zaraz odłożyłem na kanapę. Napłynęła do mnie myśl, dość dziwna. Miałem wrażenie,że Yellow zastraszył biednego malarza i chciał go skrzywdzić, jednak moja teza została obalona.

- Twój ojciec nas znalazł.-wyznał- Śledził mnie. Pojedziemy do mieszkania mojej znajomej.- dodał, pakując swoje ubrania- Wyjechała do Seattle na rok i wręczyła mi klucze, by opiekować się jej żółwiem.

- Zwolnij!- podniosłem głos- Mój ojciec śledził c i e b i e?! Przecież...

- Frank, on nie jest aż takim idiotą.- Gerard coś przede mną ukrywał, czułem to- Bierz gitarę oraz torbę i powoli schodź na dół. Złapię Horacego i dołączę do ciebie.- rzekł zadyszany, goniąc kota.

        Pod klatką stałą żółta taksówka, prawdopodobnie Way wcześniej nią przyjechał. Od strony kierowcy otworzyły się drzwi, z których wyszedł  gruby mężczyzna w niebieskiej koszuli i za małych jeansach. Był łysy, na oko po czterdziestce. 
- Mam to pakować?- burknął chrapliwym,niskim głosem.

-Eee...

- Tak!- wykrzyknął Gee, wybiegając z klatki- Jeszcze tę walizkę,pan weźmie. Kota biorę na kolana.




1 Falling into strangers
And it's only just eleven
And I'm staring like a child
Until someone slips me heaven
And I take it on my knees
Just like a thousand times before
And I get transfixed
That fixed
And I'm just looking at the floor
Just looking at the floor
Yeah I look at the floor...


           Niczego nie rozumiałem, w zasadzie bałem się cokolwiek pojąć. Całą drogę przemilczałem, Gerard podobnie- nic nie mówił, nawet nie próbował zagadać kierowcy. Czułem,że ta sytuacja nie była zwykłą błahostką, po prostu to czułem.
- Sto dwadzieścia dolarów i pięć centów.- oznajmił grubas.

- To dość sporo.- westchnął nauczyciel- Niech będzie.- mężczyzna wyjął z kieszeni płaszcza portfel  wręczył taksówkarzowi pieniądze. 

         Wyciągnęliśmy bagaże z żółtego auta i ruszyliśmy w stronę niewielkiej kamienicy. Miejsce było przepiękne. Wokół budynku rosły potężne sosny i różnego rodzaju krzewy. Obok wejścia stała latarnia,której blask wmieszał się w otulającą przestrzeń mgłę.

- To nasz azyl.- westchnął mój towarzysz, spoglądając na mnie badawczo. Po chwili wyciągnął z kieszeni spodni swoje ulubione papierosy- 2 Con me, non si rischia niente, Frankie.- powiedział swoją wybitną włoszczyzną, po czym podpalił białą bibułkę z tytoniem, zaciągając się głęboko trującym dymem.

       Obarczyłem Way'a zbędnymi problemami, zarzucił na swoje ramiona dodatkowy ciężar. Jednak sam tego chciał, sam podjął taką decyzję i nie powinienem obwiniać o to siebie. Gdzie moja wdzięczność? Gdzie te maniery?


3 Every time I rise I see you falling
Can you find me space inside your bleeding heart
Every time I rise I see you falling
Can you find me space, find me space

       Szukamy odpowiedzi, wskazówki, wyjścia. Pragniemy wiedzieć wszystko, mieć kontrolę, stać się panem życia i śmierci. Gdy czegoś nie rozumiemy,gdy strach zdoła nas opanować uciekamy przed całym światem, przed mrokiem i światłem, przed głosami bliskich oraz przed samym sobą. Uciekamy,ponieważ  chcemy czuć się bezpiecznie. Uciekamy, ponieważ nie potrafimy walczyć, obawiamy się potężnych strat, niewyobrażalnego bólu. Nikt z nas nie chce zostać zranionym, nikt. Czy można ukryć się przed tym,co złe? Czy gdzieś istnieje utopia ludzkiego bytu?


_______________________________________________________

1 fragment piosenki The Cure Open
2 Con me, non si rischia niente, Frankie.- Ze mną nic Ci nie grozi, Frankie. 
3   fragment piosenki Placebo Passive Aggressive